bajkowe pedałyblog rowerowy

avatar xbartolinix

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

Moje rowery

Batavus Cayuca 7362 km

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy xbartolinix.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Drugi dzień majówki (Bieszczady/ Niski)

Sobota, 2 maja 2015 | dodano: 24.05.2015Kategoria z sakwami
Całą noc lało. Światło dzienne, które siłą wdzierało się pod powieki zmusiło go do przebudzenia się. Szum kropli deszczu uderzających o namiot też nie pomagał w dłuższym śnie. Nałożył kaptur na oczy i ściągną sznurkami tak, żeby został tylko otwór do oddychania. Starał się jeszcze zasnąć, ale bez skutku. Zjadł owsiankę z rodzynkami i czekoladą, uzupełnił dziennik, sprawdził pogodę. Do piętnastej miało padać, ogólnie straszna padaka. Tak zeszło do w pół do dziewiątej. Wcale się nie spieszył, bo w taką pogodę nie chce się jechać. Było nudno. Te momenty są najgorsze, rano i wieczorem, kiedy nie ma się do kogo odezwać. Wieczorem jest chociaż do kogo zadzwonić a o ósmej rano... Poza tym baterię trzeba szanować, więc za długo też nie pogada. Zaczął się pakować. Potem przeszedł do zwijania namiotu. Deszcz delikatnie kropił więc nie było tragedii. W tym czasie na zewnątrz wyszła gospodyni.
- Dzień dobry!- krzyknął z uśmiechem na ryju.
- A dzień dobry, dzień dobry. Zrobić herbatki?
- Nie, raczej prosiłbym o wrzątek do termosu. Chociaż- zamyślił się- gdyby to nie był problem to herbaty też bym się napił.
Gdy wszystko już miał spakowane stawił się na zaproszenie. Była sama, choć twierdziła, że mieszka z synem. Pomyślał, że tylko tak mówi, dla zachowania bezpieczeństwa. Nikt w nocy nie przyjeżdżał, ogólnie śladu auta przy domu też nie było widać, więc stwierdził, że to ściema. W rozmowie dowiedział się, że kobieta pochodzi z jego okolic, córka też mieszka niedaleko Strzyżowa, a syn pracuje w Rze. Oprócz zapowiedzianej herbaty dostał ciastka, dwie bułki i dwa plasterki żółtego sera krojonego z dużej kostki, tak na oko trzysta- czterysta gramów. To było naprawdę miłe a jedyne czym mógł się odwdzięczyć to serdeczne "dziękuję" i życzenie zdrowia.


W Wisłoku Wielkim spotkał dwie dziewczyny w wieku studenckim. Nie było ruchu, więc mogli się zatrzymać i pogadać. Ta pierwsza, ubrana na czarno wydawała się być bardziej wygadana i sympatyczna. Może dlatego, że była ładniejsza. Zauważył, że w ogóle nie mają namiotu. Okazało się, że śpią po schroniskach. Dziewczyny były z Krk a wycieczkę rozpoczęły z Krynicy, jechały już któryś dzień. Życzył im szerokiej drogi oraz ładnej pogody i się rozjechali.
Od ciągle padającego deszczu w butach zbierała się woda. Co kilka kilometrów zatrzymywał się i je wykręcał. Od Jaślisk drogę znał dobrze, bo jechał tędy początkiem marca.


Jadąc przez Tylawę Słońce bardzo nieśmiało wychyliło czerep przez chmury. W zasadzie cały czas chowało się za obłokiem. Później zobaczył skrawek błękitnego nieba z czego bardzo się cieszył. W Olchowcu na przystanku spotkał Antka z kolegą, którzy właśnie zrobili sobie przerwę na skręcenie papieroska. Wybrali się na majówkę trochę pieszo, trochę stopem. Chcieli dostać się do Komańczy. Po chwili rozmowy ruszył dalej.



W Krempnej postanowił kupić coś do jedzenia. Pod sklepem kręciło się wielu turystów. Pieszych, na motorach, terenówką. Kupił chleb i dwa serki w parówce.
- Mam prośbę- zwrócił się do ekspedientki. Czy mógłbym przez chwilę podładować sobie telefon?- miał na myśli telefon, z którego dzwonił do A. bo do tego drugiego miał dwie zapasowe, naładowane baterie.
Sprzedawczyni nachyliła się i z lekkim strachem w oczach powiedziała konspiracyjnie:
- Co pan... Wszędzie na sklepie jest monitoring. Jak szef zobaczy to będzie źle. Zrozumiał, nie nalegał. Usiadł na ławce przed sklepem i zabrał się za jedzenie. W tym momencie na parking zajechało znajome auto. Już przez szybę poznał pasażerki. Tak, to była Halinka z córką. Uśmiechnął się szeroko i serdecznie je przywitał. Szykowały jakiegoś grilla, więc zaraz poszły na zakupy. Dalej ruszył drogą do wsi Żydowskie. Ta trasa również była ładna.


Na horyzoncie ujrzał zabytkowe, wojskowe auto a przy nim grupę majstrujących ludzi. Z powinności zapytał czy może jakoś pomóc, ale w odpowiedzi usłyszał coś o podkładce fi 30, więc się nawet nie zatrzymał, bo takich ze sobą nie wozi. Nie minęło dziesięć minut jak go wyprzedzili. Pomachali do siebie wzajemnie i auto zniknęło za szczytem wzniesienia.


W czasie przyjemnego zjazdu do Ożennej na asfalcie pojawił się krzepiący napis.


Do granicy było kilka kilometrów, więc wyłączył telefony, żeby przypadkiem nie wyczerpał się stan konta. Jadąc przez Wyszowatkę błoto oblepiło oba koła, a w tylną przerzutkę wpadł kamyk, który ją całkowicie rozregulował. W miarę ją ustawił, lecz po ujechaniu kilkunastu metrów urwał się łańcuch. Wkurwił się konkretnie. Rozlazło mu się to samo ogniwo co zawsze. W Radocynie umył porządnie koła przy czym urwał kawałek paznokieć. W międzyczasie podjechała do niego para rowerzystów, oboje mieli około 30 lat.
- Dzień dobry. Ma pan może taki klucz? O, tutaj do tego.- wskazał palcem pod siodełko w bajku partnerki.
- Niech pan zobaczy czy ten będzie- dał mu szóstkę imbusową, największą jaką posiadał.
- Dobry.
- Daleko pan jedzie? – zapytała kobieta.
Nie miał ochoty na żadne dyskusje, bo gotowało w nim przez ten pieprzony rower.
- Dziś z Komańczy – starał się być miły.
Nawet nie pytał, bo wiedział, że bazują w hotelu gdzie w marcu był na slajdowisku AC.
Dalej ruszył do wsi Krzywa a następnie do Gładyszowa. Znalazł się w miejscu, gdzie kiedyś z Radkiem łapał stopa na Się Dzieje Fest. Zgłodniał, więc kupił sobie dwa batony Lion i spiął tyłek, żeby jak najszybciej dotrzeć do Ujścia Gorlickiego. Nad miejscowością roztaczał się piękny, pomarańczowy zachód Słońca. Rozpoczął rozglądać się za miejscem na nocleg. Jak zwykle szukał czegoś przy rzece. Zapytał w pierwszym domu- odmowa, pojechał dalej. W drugim gospodarz zgodził się. Wcześniej, przed wydaniem werdyktu poszedł do domu zapytać żony o zdanie- całkiem zrozumiałe i rozsądne posunięcie. Jeszcze zapytał czy ten namiot to tylko jeden i czy na pewno nikt więcej. Pewnie obawiał się, że zaraz przyjedzie grupa pielgrzymów i będzie musiał nakarmić towarzystwo. Bartolini dostał jeszcze wskazówkę, żeby lepiej oddalił się od psa. A był to zwykły kundel, jakiś brudnobiały filcok. Głośno szczekał i uważnie obserwował obcego, ale po pewnym czasie zaczął go tolerować. W miarę szybko rozłożył namiot i poszedł umyć się w Ropie. Gdy wrócił, syn gospodarza zapytał go czy napije się herbaty. Z chęcią przytaknął i po kilku minutach dostał wielki kubek gorącego napoju. Niebo się rozpogodziło i pomiędzy chmurami pojawiały się pierwsze gwiazdy. Łysy też zaglądał zza obłoków. Bartolini dał znać rodzicom gdzie śpi i zadzwonił do A. żeby opowiedzieć co go spotkało tego dnia i oczywiście życzyć dobrej nocy
Rower: Dane wycieczki: 108.00 km (0.00 km teren), czas: h, avg: km/h, prędkość maks: 0.00 km/h
Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Kalorie: (kcal)
Linkuj | Komentuj | Komentarze(0)

K o m e n t a r z e
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa asiet
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]